26 kwietnia, 2024

Euro 2024

Bo liczy się gra

Walcząc ze zmęczeniem i wirusem – kadry na Euro będą szersze

Kadra na EURO 2020

UEFA nosi się z zamiarem zwiększenia z 23 do 26 limitu zawodników, jakich selekcjonerzy reprezentacji narodowych będą mogli powołać na Euro 2020.

Brytyjskie media poinformowały o tym fakcie jako pierwsze, twierdząc, że to już w zasadzie formalność, bo pomysł ten w zasadzie nie ma opozycjonistów i wkrótce powinien zostać oficjalnie zatwierdzony. UEFA umożliwi drużynom narodowym powołanie na Euro większej liczby zawodników. Będzie mogło ich być 26. Wcześniej przez lata obowiązywał limit 23 piłkarzy, w tym trzech bramkarzy. Tak było nie tylko przy okazji mistrzostw Europy, ale także dotyczyło to mundiali. Na razie nie wiadomo, czy na podobny ruch zdecyduje się FIFA w kontekście czempionatu w Katarze, do którego zostało jednak jeszcze ponad półtora roku.

Terminarz napakowany jak kabanos

Powody tej zmiany, zwiększającej selekcjonerom pole manewru, jest prosty, a wytłumaczyć je można hasłem „przezorny zawsze ubezpieczony”… To dziwne i szalone czasy również dla futbolu. Po poprzednim dziwnym covidowym sezonie, ten jest rekordowo krótki. Czołowe europejskie ligi wystartowały we wrześniu, a skończą się przed upływem maja. W tym czasie rywalizuje się nie tylko o ligowe punkty, ale też w pucharach krajowych, pucharach ligi, europejskich pucharach czy rozgrywkach reprezentacyjnych – na meczach towarzyskich zacząwszy, idąc przez drugą edycję Ligi Narodów, a skończywszy na pierwszych kolejkach kwalifikacji do mundialu. Terminarz jest napakowany jak… kabanos, a po sezonie nie będzie czasu na urlop.

Przeciw zmęczeniu i covidowi

Już 11 czerwca startują finały Euro. Do nich trzeba oczywiście wcześniej przygotować się na kilkunastodniowym zgrupowaniu, rozegrać 1-2 spotkania towarzyskie – bo trudno, by selekcjonerzy wystawiali drużyny z marszu po blisko 3-miesięcznym rozbracie, a tyle minie od końca marcowego okienka reprezentacyjnego, w którym zaczęła się już walka o bilety do Kataru.

Większa liczba powołanych zawodników ma pomóc w walce ze zmęczeniem, ale też covidem. Jeśli zdarzy się – a pewnie zdarzać się będzie i w tej materii nie ma się co czarować – że któryś piłkarz wypadnie podczas Euro z gry z powodu zakażenia koronawirusem, dana drużyna narodowa i tak będzie miała problem, ale dysponując wtedy 22 innymi, a nie tylko 19 graczami z pola, selekcjonerowi powinno być ciut łatwiej.

Trener Sousa czuwa

Można na to spojrzeć na przykładzie reprezentacji Polski. Na marcowe mecze z Węgrami, Andorą i Anglią nowy trener Paulo Sousa wstępnie powołał aż 35 zawodników. Potem ten skład okroił do 27. Był to poniekąd zabieg także psychologiczny – pokazujący jak największej liczbie piłkarzy, że nowy selekcjoner jest, widzi, czuwa, obserwuje, docenia, dlatego warto pracować. Na każde ze spotkań Portugalski trener mógł zabrać 23 zawodników. 11 grało, 12 siadało wśród rezerwowych, czterech lądowało na trybunach. Na Euro ta grupa oddelegowanych na trybuny będzie zapewne o 1 osobę mniejsza, ale na szczegóły ze strony UEFA trzeba jeszcze poczekać.

Trochę więcej ulgi

Od początku „odmrożenia” futbolu po pierwszym lockdownie spowodowanym pandemią kalendarz jest napięty, ale federacje starają się choć trochę ulżyć zawodnikom i trenerom. Z tego powodu w czasie meczów międzypaństwowych można dokonywać aż 5 zmian. Na wprowadzenie tego rekomendowanego przez FIFA pomysłu zdecydowały się też krajowe ligi, choć w Polsce czekano z tym aż do rozpoczęcia trwającego obecnie sezonu.